Sesja ślubna w Wenecji

Włoska sesja w mieście zakochanych

Miasto zakochanych i wymarzona sesja

O zrobieniu sesji ślubnej w Wenecji marzyłem już od dawna. Właściwie to tak naprawdę bardzo chciałem zobaczyć Wenecję ot tak po prostu, zwiedzić ją, poczuć, bo jakoś zawsze nie po drodze było, mimo że moc przyciągania tego miejsca działała na mnie od kiedy sięgam pamięcią. No, ale tak lata mijały i nawet wybierając się do Włoch ostatecznie padało na inny kierunek. Do tego ten nieszczęsny rok 2020, który wydawać by się mogło przekreślił wszystkie plany na zagraniczne wycieczki i rozważanie w tym okresie podróży do miasta zakochanych było mrzonką. A jednak nic bardziej mylnego! 😀

Spontaniczne decyzje są najlepsze

Z Edytką i Pawłem znam się od lat, byli oni tuż po swoim ślubie, na którym miałem jedną z nielicznych okazji bawić się jako gość (taki żywot fotografa). Zadzwonili do mnie z pytaniem o sesję poślubną i tak oto w trakcie rozmowy ktoś zaproponował, że może by tak rzucić wszystko i wyjechać do Wenecji. 😀 Niby trwa pandemia, ale po przyjrzeniu się sytuacji w tej części Włoch wyglądało na to, że jest dużo bezpieczniej niż w moim rodzinnym Krakowie. I tak faktycznie było, już widok z kamerek internetowych dał nam do zrozumienia, że Wenecję będziemy mieli niemal na wyłączność. Pl. Św. Marka świecił pustkami, dosłownie. Ostatecznie postanowione, z końcem października wsiadamy w auto i w drogę!

Halloween we Włoszech

Po dotarciu na miejsce już wiedzieliśmy, że lepszego momentu na zwiedzanie i sesję ślubną w Wenecji nie mogliśmy wybrać. Turystów mało, pogoda niezła, choć do zdjęć nie całkiem idealna bo chmury i pełnego słońca przez te kilka dni było niewiele, ale w porównaniu z Polską w tym samym czasie to wstyd narzekać. Edytka z Pawłem byli już tutaj i zdążyli się w Wenecji zakochać, nie dziwię im się absolutnie bo mnie spotkało to samo, wodne miasto oczarowało mnie totalnie! Klimat tego miejsca, setki wąskich i jeszcze węższych uliczek w których po prostu trzeba się zgubić i pozwolić żeby one same Cię prowadziły, trafiając często na przepiękne, urokliwe małe place z dala od utartych turystycznych szlaków. Choć wtedy nawet okolice Canal Grande na turystyczne nie wyglądały. 😉 A skoro już przy kanałach jesteśmy, to absolutnie nie uświadczyliśmy żadnych przykrych zapachów, o których często można przeczytać w internetach. Same dobre wrażenia, humor i zabawa przede wszystkim. Zeszliśmy Wenecję wzdłuż i wszerz, a i jeszcze do sąsiedniego Burano udało się popłynąć, było intensywnie, ale też leniwie bez większego pośpiechu, tak po włosku… Ciekawym zaskoczeniem okazały się akcenty związane z Halloween, co rusz to przebrane dzieciaki albo upiorna dynia na parapecie, chyba ostatnia rzecz jakiej się spodziewałem przyjeżdżając tu. Podsumowując – to był meeeega wypad i fantastyczna sesja, a radość z patrzenia na gotowy materiał jest teraz ogromna! 🙂

2022-03-31T14:34:18+00:00
Przejdź do góry